Przyroda potrafi wyzwolić w człowieku najdziksze instynkty
Uwaga! Osoby o małej odporności na śmiech proszone są o ostrożność podczas czytania. Humor w tej książce atakuje znienacka i może doprowadzić do łez.
Alfred Drukarz ma niebywałe szczęście – uczelnia, na której jest adiunktem, zgodziła się sfinansować jego badania w Puszczy Białowieskiej! Biolog, gotowy do przeprowadzenia obserwacji, nie spodziewa się, że na miejscu znajdzie się w samym centrum sporu dotyczącego… ratowania przyrody przed plagą korników.
Sytuacja jest naprawdę poważna. W puszczy Drukarz zostaje porwany, a jego tropem podąża policja. Na dodatek zakochuje się w aktywistce, stając się jednocześnie obiektem pożądania kochliwej funkcjonariuszki. To jednak dopiero początek kłopotów biologa. Już wkrótce będzie musiał stawić czoła zarówno grupie ekologów, nadleśniczemu, jak i krewkiej ekipie drwali.
Gdy do działań wkroczą antyterroryści oraz wojsko, Alfred zda sobie sprawę z tego, jakie zniszczenia potrafią czynić ludzie w drodze do „polepszenia” świata…
Alfred Drukarz otworzył oczy, lecz zaraz je zamknął oślepiony jasnym światłem.
Chyba dotarłem do końca tunelu – pomyślał porażony myślą o zakończeniu ziemskiej wędrówki. – Nic, tylko się utopiłem. Wiedziałem, że kiedyś zgubię te cholerne bryle w najmniej odpowiednim momencie i będzie po ptakach. Nie przypuszczałem jednak, że koniec nastąpi tak szybko i to w śmierdzącym trzęsawisku. Mogłem chociaż utonąć w jakimś jeziorze lub rzece, a tak? Nawet po śmierci cuchnie.